3 minuty czytani...
Rodzicielstwo można porównać do siłowni. Kiedy przestajesz zwiększać obciążenie i zasiedzisz się na danym poziomie, ćwicząc tymi samymi ciężarami - nie rozwijasz się.
Widzę to, kiedy ćwiczę z trenerem. Kiedy ja już myślę, że nie mogę, on na ostatnią serię zwiększa ciężar.
To samo dzieje się w ojcostwie. Możemy pięknie “ułożyć” sobie rytm, dzieci wytresować i w tych krótkich momentach między 17-20 mieć względnie łatwo.
Dzieci, jak to każdy trener mentalny, nie mogą nam pozwolić zasiedzieć się w takiej stagnacji i co rusz zwiększają obciążenie, na które nie jesteśmy gotowi.
To chwilowy bunt, to niechęć do umycia zębów, posprzątania pokoju, to dziwny język, jakim mówią, to bycie w pozycji na NIE.
One chcą, aby nasz rodzicielski poziom brania rzeczy na klatę rósł i chwała im za to!
Nam pozostaje nadzieja, że każda seria kiedyś się kończy i będziemy mieli chwilę przerwy.
Bądź dobrym chrześcijaninem. Jeśli ten wpis coś w Tobie poruszył, do czegoś zainspirował, a może nawet coś wprowadziłeś w życie - polub go, skomentuj, może nawet, kto wie, udostępnij? Będzie to dla mnie zacna przyjemność i kierunkowskaz, co Ci się podoba, a co nie, aby tworzyć więcej dobrych treści na bloga.